środa, 16 marca 2016

Modlitwa

Jestem osobą wierzącą. 
Przez cały okres ciąży codziennie modliłam się i swoją modlitwę kończyłam słowami : " Panie Boże miej w opiece mojego męża,  kochanego synka mnie i te nienarodzone dziecko, które w sobie noszę.  Nie pozwól aby stała mu się krzywda bo my tu na ziemi bardzo na niego wszyscy czekamy i go pragniemy."

Od momentu jak już się dowiedziałam, że Adrianek nie żyje moja modlitwa kończy się słowami :" Panie Boże miej w opiece całą moją rodzinę, czuwaj nad nami. Skoro dałeś mi na ramiona ten krzyż pomóż mi teraz go udźwignąć i nie daj mi zwariować."

Ps. Wczoraj zaczęłam terapię u psychologa. Czeka mnie długa droga. Wiem, że sobie poradzę.  Tylko ten czas... czas jest tu wyznacznikiem wszystkiego...

poniedziałek, 14 marca 2016

Miało być.

Miało być tak pięknie!
Miało być ich dwóch...
Mieli bawić się we dwóch!
Mieli rozrabiać i swoim śmiechem rozweselać Nasz dom...
Mieli...

Został Dominik. Moje światełko. Mój Nasz cud! Cud życia.

Adrianek odszedł...Chociaż nie zdążył się urodzić.Moje maleństwo już nie puka do mnie codziennie rano...  Ktoś tam na górze potrzebował go bardziej niż my tutaj. Niż my rodzice i braciszek...

Od trzech tygodni dzień w dzień zadaję sobie to pytanie dlaczego ja, dlaczego moją rodzinę musiało to spotkać. Każdego dnia ze sobą walczę. Walczę aby nie płakać, aby cieszyć się tym, że żyję. Mój kochany mąż ciągle mi to powtarza ciesz się, że żyjesz. My Cię potrzebujemy.

Niech ten blog będzie swego rodzaju terapią dla mnie. Mówią, że czas leczy rany. Mają rację. Lecz ból matki...jest nie do opisania. Najgorszemu wrogowi nie życzę, aby musiał przechodzić przez to, przez co ja teraz przechodzę, co czuję. Jak zawalił się mój świat. Mimo, że mam cudownego męża i kochanego syna ból jest. Ale to dzięki nim mam siłę wstać codziennie rano. To dla nich się staram.

Dla nich żyję...

poniedziałek, 7 marca 2016

2 tygodnie...

Dziś mija dwa tygodnie od tragedii jaka Nas spotkała... Czuję się nijak. Niby z każdym dniem czuję się lepiej, ale jeszcze potrzeba mi czasu, Nam czasu...
Zastanawiam się ile jeszcze może znieść kobieta. Ile ma sił...
Dziękuję, że mam syna i męża...że mam dla kogo się starać i o co walczyć...
Wiem też, że muszę przeżyć to wszystko żeby wrócić do normalności... i potrzeba na to czasu...
Jest mi źle i momentami mam ochotę krzyczeć ze złości żalu i rozpaczy. Ale wiem, że muszę się opanować.
Bądźcie ze mną...